Dzisiaj jest wtorek, mój ulubiony
dzień. A wiecie dlaczego ulubiony? Bo lekcje zaczynają się
popołudniu. No, ale wiem, że Sebastian raczej nie da mi się
wyspać.
Po skończeniu tej myśli,
jak na zawołanie, w pokoju zrobiło się jasno.
-Panienko, pobudka-
usłyszałam znajomy głos. Znajomy bo słyszę go co rano od
dłuższego czasu.
Zdenerwowałam się jednak,
jak długo mam go jeszcze prosić by mówił do mnie po imieniu.
Podniosłam się powoli do
pozycji siedzącej i wyraziłam swoje nie zadowolenie werbalnie.
Oczywiście bardzo głośno i prosto w oczy.
Chłopak jednak uśmiechnął
się lekko i pochylił się nademną.
-Wiem. Po prostu lubię tak
mówić. Cheysy -szepnął mi do ucha i chwilkę później się
odsunął z tym swoim specyficznym uśmiechem na ustach. Ja
oczywiście musiałam się zarumienić, przeklęty demon. Szybko się
otrząsnęłam, a on podsunął mi herbatę. Po wypiciu jej i oddaniu
mu filiżanki, czarnowłosy zebrał się do wyjścia. O nie mój
drogi, będziesz mi teraz potrzebny, więc nigdzie nie idziesz.
-Zaczekaj- złapałam go za
rękę- ubiorę się i pójdziemy razem obudzić Raven.
***
Nie powiem, trochę mi się
nudzi. Ona chyba wieki potrafi siedzieć w tej łazience.
Zrezygnowany usiadłem na łóżku panie...eee Cheysy. Chyba naprawdę
mam problem z mówieniem do niej po imieniu.
Przejechałem ręką po
twarzy. Posiedziałem tak jeszcze chwilę, aż nagle usłyszałem
pukanie do drzwi. Wstałem i je otworzyłem. Za drzwiami ujrzałem
Grella, o dziwo z toporem wbitym w ramie.
-O hej, Sebastianie-
uśmiechnął się blado- myślisz, że Cheysy mi to naprawi?-
zapytał i jebutnął przedemną na ziemię.
-Co się znowu stało?-
usłyszałem za sobą nastolatkę. Obróciłem się tak by mogła
zobaczyć zakrwawionego shinigami, a ona podbiegła do niego i
zaczęła coś pokrzykiwać.
-Grell! Ty idioto! Mogłeś
na mnie poczekać! Przecież wiesz, że budzić Raven nie można
chodzić w pojedynkę, bo to grozi śmiercią lub kalectwem!-
krzyczała jak opętana.
-On chyba już o tym wie,
wiesz Cheysy?- powiedziałem i położyłem jej rękę na ramieniu.
-Wiem. A teraz pójdę po
igły i nici- zrobiłem zdziwioną minę- no co się dziwisz,
przecież muszę naprawić mu to ramie- uśmiechnęła się i już
jej nie było.
***
Kiedy już Grell był z
powrotem w całości poszliśmy budzić tą krwawą
"Śpiącą Królewnę".
Nie powinno być tak źle
w końcu jesteśmy uzbrojeni w...
- sztućce, shurikeny i budzik - Sebastian
- bazukę, dynamity i patelnię - ja
- piłę łańcuchową i apteczkę – Grell
Dobra, przejdźmy do obecnej
sytuacji. Właśnie schodzimy po schodach, Grell się cały trzęsie,
Sebastian bez zmian. No, wreszcie doczłapaliśmy, teraz
najgorsze....
- Chłopaki wchodzimy-
zakomenderowałam i powoli uchyliłam drzwi "jaskini lwa".
Weszliśmy na paluszkach do
środka.
Pokój Raven był
zaciemniony, skąpany w czerwieni i złocie. Dobra daruję sobie te
literackie określenia. Po prostu było ciemno. Na środku pokoju
stało wielkie łóżko, gdzie w krwisto- czerwonej pościeli
spało czyste Zuo. To Zuo o którym mówimy ma na imię Raven i
właśnie przytula do siebie wielki topór. Grell zerwał się do
ucieczki, rzucił swoją piłę na podłogę <no nie wierze jak
mógł swoja ukochaną piłę tak po prostu rzucić na ziemię > i
już go nie było.
*Tchórz. No to zostałam
tylko ja i on. Jak on fajnie wygląda *o* * nagle zreflektowałam się
o czym myślę. Lekko zarumieniona założyłam bazukę na ramię
gotowa do ataku.
-Ty pierwszy- czarnowłosy
skinął głową i wyciągnął z kieszeni <Uwaga! Uwaga!>
budzik. Podszedł do łóżka i włączył to szatańskie urządzenie.
Na ten dźwięk Raven zamachnęła się na Sebastiana
toporem. Ten uchylił się gładko, a ja zabrałam jej topór i
przyłożyłam jej patelnią. Wyżej wspomniana oddała mi poduszką.
No i zaczęła się walka patelnia vs poduszka. A co na to pan demon?
Sebastian sobie usiadł i się nam przygląda z widocznym
rozbawieniem.
***
Tłukłyśmy się dobre pół
godziny i biłybyśmy się dalej gdyby nie to, że Sebastian nas w
końcu rozdzielił.
-Łapy przy sobie- rzuciła
ta uzbrojona w poduszkę.
-Nie pyskuj- odrzuciłam
złowieszczym tonem.
-Wolno mi, a poza tym to po
co mnie budzicie?- spytała ziewając.
-Bo halo, idziemy do szkoły-
odpowiedziałam krzyżując ręce na piersiach
-Ja nie widzę powodu do
pójścia do szkoły- na te słowa Sebastian spojrzał na mnie
wzrokiem a- nie-mówiłem.
-A my widzimy- powiedziałam
na równi z czarnowłosym.
-Niby jaki? Przecież są
ferie zimowe - jak to usłyszeliśmy nasze szczęki walnęły o
marmurową posadzkę- No co się tak dziwicie? Z kalendarza nie
używacie, czy co?
Sebastian szybko się
pozbierał, a ja próbowałam zbierać szczękę z podłogi
<dosłownie i w przenośni>
-Może dać ci Super-Glu? <
do kupienia w Ikei za 8.99> zapytała uprzejmie Raven pochylając
się nademną i moją szczęką.
-Wiesz nie trzeba, a teraz
lepiej uciekaj- powiedziałam powoli wstając i zaczynając pogoń za
Raven.
Chwilę pogoniłam ją
dookoła łóżka, a gdy tylko zatrzymałyśmy się po obu jego
stronach złapałam za bazukę. Widząc to Raven krzyknęła
"Uciekać!!!" i nawiała z pokoju, a ja zaraz za nią.
Sebastian westchnął z
dezaprobatą i jak gdyby nigdy nic posprzątał pokój i poszedł za
nami, ażeby sprawdzić co do tej pory ucierpiało.
***
Skutkiem zabójczej pogoni Cheysy z bazuką za Raven
było:
- zniszczenie dachu skrzydła wspólnego
- spalenie połowy skrzydła czerwonego
- zbombardowanie biblioteki <ku rozpaczy Ciela i Will'a>
- oraz powodzi w lochach
To wszystko powyżej
spowodowało zdenerwowanie Chesa, o przepraszam w tej chwili Księcia
Ciemności. Który wypadł z sali medytacji, nawrzeszczał na
wszystkich obecnych <tak że Sebastianowi włosy się zjeżyły>
i kazał posprzątać.
Poza tym to był bardzo
fajny dzień xD