wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział 3 - Wieje nudą, chociaż może nie tak bardzo...

Siedziałam u siebie w pokoju, z kilku głośników leciała moja ulubiona piosenka Big Time Rush'a-
-So tell me who I am I supposed to be? 
What I gotta do to get you close to me? 
If I run away tonight will you fallow me? 
Come on, come on, come on (oh yeah) 
I see you standing there all alone (all alone)
Knowing you've been wanting me to say hello
Cause when the lights go flashing everybody tonight
It's on it's on it's onnn...


(Hey) Say anything you want 
I turn the music up 
'Cause baby we ain't going no-oh-oh-where 
I'll leave it all behind 
To be with you tonight 
And everybody screaming oh oh oh oh yeah 
Oh yeah oh yeahh 
Screaming oh yeah 
Oh yeah oh yeah 
Screaming oh yeah 
Oh yeah oh yeah 
Screaming oh yeah yeah 

And now it's time I gotta make a move 
We could be together if you only knew (only knew) 
Cause life's to short, we got nothing to lose 
Come on come on come on 
(Oh yeah) 
I can't seem to get you ...

W połowie linijki usłyszałam pukanie do drzwi.
- Wejść!
- Co tak oficjalnie?! O słuchasz BTR! 
Przyjaciółka podbiegła do mnie i wtórowała chłopakom
-Oh yeah 
Oh yeah 
Ohhh yeahhh...



-Coś chciałaś?
- Ano, Chase chce z nami gadać...
- Ciekawe kto nas wsypał z tym żyrandolem, pewnie Grell.
- Nie o to, chodzi mu o ferie.
- Aa, o to.
- Nie wiem tylko po co chce o tym rozmawiać.
- Może dlatego, że jest końcówka kwietnia, a my dalej olewamy szkołę- stwierdziłam bawiąc się kosmykiem włosów. 
- Dalej tego nie rozumię. To idziemy do niego, czy nie?
- Pewnie, że idziemy.
Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi.
- To teraz kto pierwszy w sali tronowej!- krzyknęłam i pobiegłam korytarzem.
- Co to ma być!- w końcu i ona wybiegła.
Biegłam korytarzem, wymijałam mieszkańców, na szczęście nikogo nie zabiłam -.-, ale cóż życie płata różne figle, stanęłam przed drzwiami, no właściwie przed wrotami. 
Wejszłam do środka, a tam (ku mojemu zdziwieniu) Raven rozmawiała z moim bratem!
-Jak, ty, to, tam... Ech, nieważne - podeszłam do Chesa i usiadłam po jego prawicy.

// Trochę później//

-Czyli wszystko ustalone, tak? - powiedziałam wstając.
-Tak, od jutra wracacie do szkoły. 
-Super - rzuciła Raven z miną zbitego psa.
-Nie marudź, w końcu niedługo wakacje - powiedziałam klepiąc ją po ramieniu.
Przyjaciółka ma, mruknęła coś pod nosem. Zabrzmiało to jakby pomiędzy "na pewno", a "odczep się".
Ech, cała Raven. Wracam do siebie, może pooglądam "Death Note", albo zadzwonię do Autorki, bo najwyraźniej Czytelnicy się nudzą. W końcu zdecydowałam się na to drugie...

Rozmowa wyglądała mniej-więcej tak:

-Moshi, moshi?
-Siemka, tu Cheysy. Jak ci idzie pisanie rozdziału?
-Miło cię słyszeć. A rozdział, beznadziejnie.
-Znowu brak weny?
-Nie, makaronu. No, a niby czego?
-Coś ty taka zdenerwowana?
-Bo tak mi się podoba! Do usłyszenia.

No i to tyle sobie pogadałyśmy, ależ niemiła Autorka. Oszaleję z nudów, a nie jednak nie. Ja już dawno oszalałam, a przynajmniej tak mi się wydaje.
-Nuda, nuda, nuda, nuda. Ja chcę iść do szkoły!!!
-Przestań głosić swoje herezje! Szkoła to Zuo!- usłyszałam z pokoju Raven.
Ta to pewnie trenuje władanie kataną, czy tam innym niebezpiecznym/ostrym/jakimś tam narzędziem.
To jest myśl, zwinę braciszka. Niech ze mną potrenuje. Natchniona tym pomysłem, wybiegłam z pokoju *znowu* zmierzając do sali tronowej *znowu*, żeby porozmawiać z bratem *znowu*. Dużo się tych "znowu" zebrało, komiczne.
-No weź, proszę potrenujmy.
-Niech ci będzie.
Rozmowa była krótka :3

//W sali pojedynków// <-- Tak mamy taką.

Oboje przebraliśmy się w czarne chi i  zawiązaliśmy oczy. Mieliśmy niemałą publikę, a mianowicie to przyszli wszyscy. W końcu nie codziennie zdarza się taki pojedynek. Ja i On. Brat i Siostra. Mistrzowie walki przeciw sobie.
-To zaczynamy- powiedziałam do siebie i usiadłam nasłuchując.
-Czyli ja rozpoczynam- stwierdził Chase.
Usłyszałam, że podskoczył. Szybko wstałam i uniknęłam ciosu. Teraz moja kolej, także podskoczyłam, zrobiłam salto i wymierzyłam cios. Trafiłam w powietrze, i wylądowałam opierając się na rękach. Wstałam i stanęłam w pozycji obronnej. Nastąpił kolejny cios, zablokowałam go i podcięłam nogi przeciwnikowi.
-No to mamy 1:0 dla mnie- powiedziałam ściągając opaskę.
On też ją zdjął, wzięliśmy *wreszcie* jakąś normalną broń, a mianowicie po katanie.
Na widowni było słychać szepty:
*czy oni powariowali*
*jeszcze się pozabijają*
*dajesz Cheysy rozwalisz go*
*ciekawe kto wygra*

Wyciągnęliśmy broń przed siebie. Ruszyliśmy do ataku. Krótkie ciosy następowały jeden po drugim. 
To cud, że się nie poharataliśmy, no cóż lata pracy. Zamachnęłam się i zadrasnęłam ramię Chesa. Uśmiechnęłam się w duchu, już teraz jestem pewna zwycięstwa.
-Nie rozpraszaj się- upomniał mnie brat, zahaczając kataną o moją lewą dłoń. Z ranki powoli zaczynała sączyć się krew, zignorowałam to. Zaatakowałam ze zdwojoną siłą. Odparowywał moje ciosy z coraz większym wysiłkiem. Mimo iż jest odemnie starszy o te dwa i coś roku, mam nad nim przewagę. Czas na najważniejszy cios, przeskoczyłam nad przeciwnikiem i stając za nim przyłożyłam mu broń do gardła.
-I co teraz, braciszku?-spytałam niby przypadkowo, zadrapując jego szyję.
-Rewanż po 5 minutowej przerwie.- odpowiedział spokojnie.
-Zgoda- stwierdziłam puszczając go. 
Podeszłam do Raven i Sebastiana.
-Jak mi poszło- zapytałam siląc się na delikatny uśmiech.
-Świetnie- stwierdzili jednakowo.
-Dzięki, a Sebastian masz jakiś bandaż?- spytałam pokazując zranioną dłoń.
-Oczywiście- czarnowłosy wyciągnął z kieszeni gazę, bandaż i wodę utlenioną. Ciekawe gdzie on to trzyma?
Po założeniu opatrunku, życzył mi powodzenia. Wróciłam na swoją pozycję.
-Walka wręcz- powiedzieliśmy jednocześnie.
Ruszyliśmy do ataku, ja go kopnęłam, a on podciął mi nogi. Szybko się podniosłam i wykonałam salto i obu nóg przywaliłam mu prosto w plecy. Normalnie skała, tylko bomba atomowa go ruszy.
Pomyślałam, że czas najwyższy użyć mej ulubionej techniki. Denerwowania i irytowania przeciwnika, rzucając "ciekawe" komentarze. Ach, moja specjalność. 
-Wiesz Chase?- zapytałam siadając po turecku.
-Co?
-Jak nie pijesz przed walką Lao Mang Long, to można cię łatwo zdenerwować.- odpowiedziałam poprawiając grzywkę.
-Raczej wątpię.
-Ech, z denerwowania ciebie nie ma korzyści- spochmurniałam.
-Amerykę odkryłaś. 
-Zrobiłam to już dawno temu.
-Nie wymądrzaj się.
-I kto to mówi.
Chase już nieco zdenerwowany, podskoczył i wymierzył niezłego kopa. A ja jako, że słaba nie jestem, złapałam  go za nogę, zamachnęłam się i rzuciłam go tak, że wylądował na ścianie naprzeciwko.
-Dobra jest- stwierdził Ciel wychylając się zza gazety- śmiem podejrzewać, że jest lepsza od ciebie Chase.
-Wiem o tym od dawna- odrzucił wyżej wymieniony.
-Jak wiesz, to po co ze mną walczysz?- spytałam podchodząc do niego- Uprzedzam to pytanie retoryczne.
-Nie gadaj walcz!- zawołał wymierzając cios.
-Co lolo, kum, kum, ble! Jesteś baran, jesteś baran, beee!- zaczęłam się z nim droczyć, jednocześnie odparowywując atak
-Co, że, co?- spytał już  totalnie zdezorientowany Książę.
-Poszczekam sobie: Hau, hau, hau!
-Ja ci dam szczekać!
-No to porobię za kota: Miau!
-Poddaję się!
-Wygrałam!
Rozległy się brawa. Zaraz potem  przyjaciółka podbiegła do mnie, pokrzykując:
-Załatwiłaś go swoją niebywałą elokwencją i dobrą pamięcią do irytujących cytatów!
-Przecież wiem, ale swoją drogą to dzięki, że podrzuciłaś mi ten tekst z baranem i szczekaniem.
-Nie ma za co, to co teraz?
-Przebiorę się i idziemy pojeździć- odpowiedziałam z mega uśmiechem na twarzy.
-W co, gdzie i na czym?- zapytała ostrożnie.
-W sukienkę, do Tokyo, helikopterem- odrzekłam chłodno.
-Serio?
-Pewnie, że nie. Zakładam czerwono-czarny komplet ciuchów, wsiadamy do limuzyny i jedziemy na zakupy!
-Dlaczego, mi to robisz?
-Czy ja mówiłam coś o ciuchach? Bierzemy Sebastiana i jazda.
-Nie zapytasz się Chesa?
-Chase?
Czarnowłosy mruknął pod nosem, "a jedźcie sobie".
-Czyli wygląda na to, że się zgadza- uśmiechnięte skierowałyśmy się do wyjścia.
Piętnaście minut później, siedziałyśmy już na skórzanych fotelach, pośpiewując radośnie:

-The city is ours (2x)

Rolling past graffiti walls
Billboards lighting up the block
Everyone one of us on a mission (Oh yea)
Got a whole crew by my side
Cars beep, beep when they pass us by
We ready to get down to business (mm, mm)


We pull up, open the door
All the girls, scream there they are
It's packed from wall to wall
And, everybody is calling
Here they come, it's almost time
Feel the rush, now hit the lights
We gonna get it all started


Because the night is young
The line is out the door
Today was crazy but
Tonight the city's ours
Live it up
Until the morning comes
Today was crazy but tonight
The city is ours (2x)...




Piosenki "Oh Yeah" i "The City is Ours" należą do repertuaru Big Time Rush, który Autorka bardzo czytelnikom poleca :D

czwartek, 12 kwietnia 2012

Coś co nie jest rozdziałem, ale "jest" i to się liczy :D

Nie to nie rozdział, jeszcze :3 Jakby to powiedzieć, mam rozdział 4, a trzeciego ni widu, ni słychu. Dlatego abyście się nie nudzili, szczególnie ~Kate~, postanowiłam coś napisać. To właśnie dodatek, abyście lepiej poznali mnie, w tym rozdziale nazywam się Autorka, po prostu Autorka. A przyjaciółka ma Raven, nazywa się G. A więc, kurtyna w górę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Małe zamieszanie za kulisami.
-No, idź, idź! Jesteś główną bohaterką, czy nie? - Raven próbowała wypchnąć Chey na scenę.
-Przecież to Autorka ma występować - oponowała złotooka.
-Ano, no w tym masz rację.
-To idź jej szukaj, ja idę usiąść na widowni.
-Ok. Gdzie ta Autorka się schowała? Wyłaź Autorko!
Raven szukała wszędzie, posprawdzała większość pokoi. Gdy podeszła do ostatnich usłyszała czyjś głos...
-Idź tam wreszcie, wszyscy chcą dostać ten występ!
-Nie mogę.
-Czemu?
-Chyba zgubiłam drugi but
-Który but?
-A niby który ma być? Drugi czarny glan!
-Leży w szafie.
Było słychać trzask i odgłos jakby kilkanaście par butów wyleciało z szafy. (nic dziwnego w końcu naprawdę wyleciały)
- Gotowa?
-Jak najbardziej, życz mi powodzenia.
-Nie ma sprawy. No idź już, bo jedna z twoich postaci stoi za drzwiami i podsłuchuje.
-Serio?! Która?
-Raven Shadow, wygląda na 14 i pół roku.
-Ach, z nią zadzierać nie będę.
Drzwi zaskrzypiały i Raven stanęła oko w oko z Autorką. Miała dwukolorowe włosy, sięgające za ramiona.
W połowie blond, w drugiej połowie ciemno brązowe. Oczy także były dwukolorowe, jedno było niebieskie, a drugie czerwone. Ubrana była w czarne dżinsy, czarny podkoszulek, czerwone, skórzane rękawiczki bez palców. Czy wspomniałam o czarnych glanach? Nie, no to teraz już wiecie. Ciekawa postać, czyż nie?
- Miło cię poznać, Raven. Wreszcie widzę cię gdzie indziej niż na papierze.
- Na jakim papierze?! O_o
- Nieważne, szukałaś mnie. Prawda?
- Tak.
-Chcę ci kogoś przedstawić - włożyła głowę do pokoju - G, choć tu.
Z pokoju wyszła G. Miała czarne włosy z brązowymi refleksami, sięgające niemalże do talii. Oczy były ciemno brązowe, prawie czarne. Ubrana była w białą bluzkę z nadrukiem "G - Evil Girl", czarną mini spódniczkę, rękawiczki w paski do łokcia. I tak samo jak Autorka założyła glany, ale białe.
-Ohayo, Raven. To idziemy Autorko - złapała Autorkę pod rękę i poprowadziła ją w stronę sceny.
Raven stwierdziła, że dołączy do przyjaciół na widowni. Po 15 minutach siedziała już pomiędzy Cheysy i Sebastianem. A teraz przechodzimy za scenę, do Autorki i G.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-G, gdzie położyłaś podkładkę ze scenariuszem na dzisiejszy występ? - spytała się Autorka
-A skąd mam to wiedzieć, to ty jesteś Wszechwiedzącą Autorką.
-To idź tam za mnie, zajmij czymś widownię.
-Dobra. Nawet mam pomysł czym ich zajmę.
G wyszła na scenę.
-Witam wszystkich, nazywam się G i mam zaszczyt zastąpić Autorkę. Potrzebne są mi cztery osoby, dwie dziewczyny i dwóch chłopców. Najlepiej byłoby gdyby mieli dobrą pamięć. No, normalnie las rąk. Pff...
Dobra sama wybiorę, a jak kogoś wyznaczę i nie będzie chciał to niestety będzie miał z Autorką do czynienia. A więc...
Gdzieś z widowni ktoś krzyknął:
-Nie zaczyna się zdania od "wiec"
-Mordy w kubeł - uśmiechnęła się słodko- poproszę na scenę Etana Blackhearta, Sebastiana Michaelisa, oraz dwie dziewczyny których imiona i nazwiska zdziwią nie jedną osobę. Zapraszam do mnie Misę Amane oraz Naomi Misorę.
Rozległy się brawa. Gdy dziewczyny weszły na scenę, Misa zaczęła pytać się G "Czemu zaprosiliście L, a Lighta nie"
-Light siedzi za kulisami, o ile dobrze pamiętam. Chyba, a zresztą to idziemy za scenę muszę was przyszykować.
-Super- ucieszona Misa szybciutko zbiegła ze sceny. Reszta razem z G poszła za nią.
//Za kulisami//
-Rozdzielę wam role, ostrzegam każdy z was będzie miał więcej niż jedną

  • Misa, ty będziesz mieć tylko dwie role, Iwony oraz Aktorki 1
  • Etan, ciebie czeka więcej pracy. Zagrasz Izydora, Synka, Redaktora 1, Mądrala 2, Dźwiękowca, Kamerzystę i Zyzia. Spokojnie, będzie zabawnie.
  • Naomi, jako żeś najstarsza dostaniesz rolę Matki, Mamuśki, Gaduły, Charakteryzatorki, Redaktorki oraz Aktorki 2
  • Został Sebastian. Ty masz "tylko" sześć ról, a więc zagrasz Showmana, Iluzjonistę, Redaktora 2, Mądrala 1, Żartownisia i Reżysera.
-Ja nie mogę, ale fajnie- dało się słyszeć podczas czytania scenariusza.
-Gotowi?-spytała G
-Jak najbardziej pani Reżyserko- odrzekli już przygotowani aktorzy.
-No to do roboty...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
G właśnie zapowiada przedstawienie.
-Ja i nieobecna w tej chwili Autorka mamy zamiar zaprosić na teatr w teatrze. Współczesność oglądana przez pryzmat telewizyjnego show. Gra pozorów i tajemnica zamknięta w pudełku. Kosmicznie, odlotowo, odjazdowo i niezależnie. Zapraszam na spektakl pod tytułem "Pięć minut"
Gdy dziewczyna zeszła rozpoczęło się przedstawienie...
                                                           Scena 1


Ciemna scena. Agresywna muzyka. Światło oświetla Izydora - nastolatka ubranego wg. 
najnowszej szpanowskiej mody, z włosami w kilku kolorach, kolczykami w najdziwniejszych 
miejscach i obwisłymi skatowskimi spodniami. Chłopak jest na sztucznym luzie. „Tryska” 
optymizmem. Chwilami jego monolog przechodzi w mimowolny rap. 

-Jest fantastycznie! Jest O.K.! Jest o, tak! Lubię, co mam i mam, co 

lubię! Joging, dżoging i te rzeczy. Pozytywne myślenie - keep smiling, be happy! 
Trzy zera, milenium, jest fantastycznie! Jest o, tak! New Age! Eco, Lem, Coelho i 
te rzeczy! Mam tu - Etan pokazuje na głowę - a nie tu - wskazuje kieszenie. Jestem wolny! 
Free! Kiełki, strączki i szczeŜuje, to mnie cieszy, to rajcuje! 

Nagle słychać cienki głos Misy- Uważaj!- Etan dalej gra.

-Spoko! Strączki - ya! Kiełki - ya! Soja - ya! Hary Kriszna, Kriszna Hary, Hary Rama, 
Hary, Hary! Agni hotra! Om! Be happy! Don’t worry! Bach, Orff, Lenon, trzy tenory i 
te rzeczy! Tak to czuję, więc rapuję. To mnie cieszy, to rajcuje! Wiem, spoko. Bez przesądów i uprzedzeń -    ni rasowych ni klasowych. Be free! Be happy! Milenium, pentium superstar! Nie molestować zwierząt, dzieci i starców! No war! Freud, Jung i tarot! Ekologia, psychologia, transcendencja! Pełny odlot! Jest o, tak! New Age, tai-chi, kung-fu i te rzeczy…


Znów słychać Misę- Feng-shui!

-Co?!- odpowiada zdziwiony Etan.


Zapala się lampka, która oświetla siedzącą z boku szaro ubraną Misę. Ciemnawe
wnętrze sprawia wrażenie studia telewizyjnego.

- Nie kung-fu, tylko feng-shui. - rzecze nieśmiało Misa.
-Jedna ryba.
-Tylko mówię - tutaj jest feng-shui - dziewczę pokazuje na kartkę z tekstem.
-Ale piła z ciebie! Jak tam było...
-Pełny odlot. Jest o, tak. New Age - odpowiada dziewczyna, całkowicie beznamiętnym tonem.

-O.K., mam. New Age, tai-chi, kung… Fuj! Feng-shui! Bądź sobą! Bądź ekologiczny! Be happy! Tolerancja to mój znak! Ya! żyj i daj żyć innym! Deski, snowboard, korki, rolki - ya! Mam tu, a nie tu!
Kocham Harleya, bo on to ma duszę, kocham go za to i kochać muszę. Tak to czuję, więc…

-Miałeś nie rapować. I patrz w kamerę, kamera jest tam.
-Spadaj!
-Ja tylko mówię, co mówiłeś...
-Znowu mnie wybiłaś! No, wybiłaś mnie!


Słychać narastający rumor. Na scenę wkracza ekstrawagancka Matka (Naomi) z ilustrowanym
magazynem pod pachą, tocząc przed sobą jakiś mebel. Robi kolejne przemeblowanie.
Rozświetlone wnętrze okazuje się nieprzytulnym, pseudonowoczesnym salonem z
dziwacznymi meblami. Iwona (Misa) trzyma na kolanach czarne pudełko, do którego niekiedy
ukradkiem zagląda i z którym się nie rozstaje.

-Iwona, nie wybijaj Izydorka! - rzecze Naomi.
-Ale on sam...- Misa pokazuje na kartkę.
-No i wybiła mnie! Głupia gęś! A już prawie załapałem!
Naomi wertując magazyn, mówi do siebie - Sofę damy tu, a szafę tam - przesuwa kanapę na środek sceny- teraz siedzi się na środku...
-Sam mówiłeś, że rap już…- pokazuje kciukiem w dół, usiłując wydać odpowiedni, "dołujący" dźwięk.
-No to co, że...-pokazuje z wymownym dźwiękiem Etan- Ja się tak ładuję, nie kumasz?!
-Ładuj się, Izydorku, ładuj! Nie, szafę damy tu, a sofę tam- Naomi dalej suwa meblami po scenie- Nie dzwonili?

Matka i Izydor wyciągają swoje „komórki” i patrzą na nie wyczekująco.

-Jeszcze nie...- Misa próbuje odpowiedzieć na zadane pytanie.
-No nie! Mogliby wreszcie przekręcić! śeby im tak paluchy uschły!- złorzeczy Etan.
-Dzisiaj już na pewno nie zadzwonią...
-Jezu, Izydorku, która godzina?!

Nagle na scenę wbiega G.
-Wygląda na to, że Autorka przyszła, a więc przedstawienia ciąg dalszy, niestety nie nastąpi. Owa karykatura teatru ino zmylić was miała. No, i czymś zająć na czas szukania właściwego scenariusza. Autorka wejdzie na scenę za jakieś piętnaście minut.
Czarnowłosa zwineła ze sobą Misę, Naomi i Etana, a zaraz po tej czynności zbiegła ze sceny.
Kurtyna opadła...
//Znowu za sceną//
-Nie wierzę, jednak znalazłaś scenariusz!
-Nie, nie znalazłam.
-CO!?
-Będziemy improwizować...
-TY będziesz improwizować.
-Oczywiście. Ale nie w tym odcinku specjalnym- powiedziała Autorka i nawiała.

No i to by było na tyle, skoro Autorka, czyli ja, po prostu uciekła. Żeby nie było wątpliwości, notka jest dedykowana ~Kate~.  ~Kate~ mimo, że nie jest to nowy rozdział, mam nadzieję, że ci się spodoba ;D
Do napisania, papa!