wtorek, 24 grudnia 2013

Special Świąteczny 1/2 "Przygotowania czas zacząć!"

Witajcie moje drogie czytelniczki. Za 10 minut mamy 24 grudnia, więc pozwalam sobie na wstawienie pierwszej połowy Świątecznego Speciala. Mam nadzieję, że wam się spodoba-szczególnie, że ktoś mi trochę pomagał.
Wypowiem się na dole.
Sutekina dokusho!

Był wczesny grudniowy poranek, słońce dopiero co wyłoniło się zza horyzontu. Mrok nocy uciekał w popłochu przed pomarańczowo-różową poświatą, ustępując miejsca chłodnemu błękitowi ozdobionemu gdzieniegdzie białymi strzępami chmur. W powietrzu unosiła się lekka mgiełka mrozu, a drzewa, krzewy i trawniki pałacowego ogrodu pokrywała cienka warstwa szronu.
Ogród różany jako jedyny wyróżniał się na tle tego zimowego, choć bezśnieżnego, krajobrazu. Wiecznie zielony, pyszniący się pięknymi białymi, czarnymi, czerwonymi i błękitnymi pąkami róż, które wyglądały jakby wokół wcale nie trzaskał mróz.

Pałac tak jak reszta wyglądał jak gdyby przymarzł do podłoża, okna pokrywały szronowe malowidła, a z niektórych parapetów zwisały sople lodu błyskające delikatnie w blasku wchodzącego słońca. Wewnątrz panował za to lekki chłód i wszechobecna cisza, nawet Sebastian-ktoś kto wstaje nawet przed samą Autorką- jeszcze spał w swojej ukrytej sypialni.
My jednak przeniesiemy się do innej części pałacu, Cheysy niedługo się obudzi...

***

Ze spokojnego snu wyrwał mnie wrzask budzika, gdybym nie wiedziała jaki dzisiaj mamy dzień pewnie wylądował by gdzieś na ścianie i spałabym dalej. Jednak nie dziś. Wyskoczyłam z ciepłej kołdry i nie zwracając uwagi na lekki chłód panujący w pokoju-jestem głupa bo nie włączyłam wieczorem ogrzewania-pobiegłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i po kwadransie wróciłam do pokoju zawinięta jedynie w ręcznik. Na fotelu komputerowym leżały złożone w kostkę ubrania, które naszykowałam sobie wczoraj wieczorem Przebrałam się jak najszybciej i podreptałam do lustra, żeby się przejrzeć.
Czarna sukienka do kolan z grubego materiału, na długi rękawek z zielono-czerwonym wzorkiem na dole, pasowała jak ulał. Do tego pasiaste, ciepłe rajtuzy i czarne baleriny z kokardkami w białe kropki. Pogładziłam ciemny materiał i poprawiłam golfowy kołnierz.
Myślę, że wyglądam nawet-nawet... ale i tak najważniejsze jest to, że jest mi ciepło.
Uśmiechnęłam się delikatnie do swojego odbicia i obróciwszy się na pięcie ruszyłam po szczotkę do włosów, bo przecież jak mam wyjść chociażby z pokoju tak rozczochrana?
Mój starszy braciszek to by mnie chyba śmiechem zabił... Gdy wróciłam-rozczesałam swoje długie, krucze włosy i założyłam na nie czerwoną, materiałową opaskę przyozdobioną gałązką ostrokrzewu.
Znów uśmiechnęłam się do siebie-jestem gotowa.

Rozejrzałam się po pokoju, dalej ogarniały go ciemności... znów poprawiłam kołnież i podeszłam do okien w celu rozsunięcia ciemnych zasłon- prosząc jednocześnie w myślach, żeby po ich rozsunięciu ujrzeć pokrywający wszystko w okół biały puch, skrzący się delikatnie w promieniach słońca. Westchnęłam zawiedziona widząc niemal dokładnie to samo co wczoraj rano.
– No, cóż... może jeszcze zdąży spaść – szepnęłam z nadzieją w głosie przykładając dłoń do szyby.
Westchnęłam ponownie i skierowałam swe kroki w stronę łóżka. Wytrzepałam i ułożyłam poduszki, a kołdrę dokładnie zaścieliłam, nucąc sobie cicho pod nosem dla poprawy humoru. Po skończeniu sprawdziłam godzinę i uśmiechnąwszy się lekko, wybiegłam z pokoju.

***

Zostawmy Cheysy na moment i przenieśmy się do skrzydła Autorskiego-celu rozchichotanej złotookiej, biegnącej właśnie jednym z korytarzy.

W srebrzystym skrzydle cisza wciąż się trzymała na swoim miejscu, pokoje były nagrzane i panowała tu atmosfera błogiego spokoju.
Autorka spała spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach i dwukolorowymi włosami rozsypanymi na poduszce, zakopana w ciepłej, biało-błękitnej pościeli i bynajmniej nie miała pojęcia, że pewna nie zrównoważona, czarnowłosa dziewoja za niecałe pięć minut wpadnie do jej sypialni i bezczelnie obudzi. Jedna z zasłon nagle drgnęła jakby ktoś ją lekko dotknął.

W ramach dodatku specjalnego, fragmencik nie napisany przezemnie:
Artysta Pisarz wypłynął zza zasłony niczym cień. Po prostu nie mógł się powstrzymać by tego poranka choć rzucić okiem na miłość swego życia. Delikatnie przysiadł na łóżku, uśmiechając się przy tym na widok koloru pościeli. Następnie pisarz zatopił swe spojrzenie w najpiękniejszej z wszystkich twarzy świata. Chwilę trwał w błogim, radosnym milczeniu, po czym zaczął najczulej, jak to tylko możliwe głaskać policzek Autorki. Wiedział, że Cheysy zbliża się do skrzydła Autorskiego- mówiły mu to wszystkie zmysły, wyczuwał też jej myśli. Rozsądek nakazywał mu natychmiastowe zniknięcie, ale w tej właśnie chwili nie chciał słuchać rozsądku. Pochylił się i ucałował tak drogi mu policzek, po czym szepnął do umiłowanego ucha dwa słowa: "Kocham Cię". Dokładnie w chwili, gdy palce Cheysy dotknęły klamki Artysta Pisarz pstryknął palcami i rozpłynął się w powietrzu.

***

Spałam sobie spokojnie świadomym snem, grałam akurat z kimś w szachy, gdy poczułam, że ktoś, komu najwyraźniej znudziło się życie na tej planecie, wskakuje na moje łóżko i zaczyna mną intensywnie potrząsać.

– A-chan! Wstawaj! – usłyszałam doskonale mi znany dziewczęcy głos, ten mój twór jest czasami strasznie nieznośny.
– Chyba nie daje mi dziewczyna wyboru – wykonałam szybki szach-mat i westchnęłam cicho – muszę się już zmywać, do zobaczenia – pożegnałam się niechętnie i obudziłam się w końcu.

Gdy poczułam, że mogę z powrotem poruszać prawdziwym ciałem, warknęłam cicho i zmierzyłam Cheysy wściekłym choć jednocześnie lodowatym spojrzeniem. Na reakcję nie musiałam długo czekać, złotooka momentalnie zamarła i przeprosiwszy nieco zbyt piskliwym głosem, uciekła z pokoju. Ja za to podniosłam się w końcu to pozycji siedzącej i ziewnąwszy rozdzierająco, przetarłam ręką lekko piekące oczy. Położyłam też dłoń na policzku i nagle przed oczami przesunęła mi się pewna scena... Złość z razu odpłynęła, a w zamian za nią na moich policzkach pojawiły się rumieńce, a na ustach lekki uśmiech.
Zawołałam do wychodzącej z skrzydła Cheysy, żeby na mnie chwilę poczekała, gdy opowiedziała mój uśmiech się poszerzył.

Nie myślałam, że dziewczyna aż tak się tym wszystkim zaaferuje, a najbardziej nie spodziewałam się tego, że trzeci największy pałacowy śpioch wstanie przed świtem... ten świat staje na głowie.
Ziewnęłam ponownie i wygrzebałam się pomału z ciepłej kołdry. No dobra, przydałoby się ubrać, ale najpierw prysznic.

Jak postanowiłam tak zrobiłam i chwilę później-w podkoszulku i dżinsach- wymaszerowałam z łazienki. Wygrzebałam z szafy biało-granatowo-błękitną koszulę w kratę i ciepłą chustkę do założenia na szyi. Uzupełniłam tym strój i zgarnąwszy z jednej z szuflad szczotkę do włosów, ruszyłam w kierunku saloniku wiążąc przy okazji włosy w wysokiego kucyka.
Po drodze zahaczyłam jeszcze o gabinet w celu zabrania kilku drobiazgów i w końcu dotarłam do właściwego pomieszczenia. Po moim wejściu- złotooka momentalnie zerwała się z kanapy i zaczęła się tłumaczyć żywo gestykulując przy tym rękami i w ogóle. Uspokoiłam ją, że wcale nie jestem już zła, a ta rozpromieniwszy się ponownie, złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.

***

Dziewczęta szybko pokonały, oddzielające Autorskie skrzydło od reszty, osobne schody i ruszyły budzić resztę mieszkańców pałacu. Potrwało to równą godzinę, niektórzy wstawali od razu, z innymi zaś nie szło tak łatwo, ale w końcu zwykle kapitulowali bez rozpoczynania walk.
I w końcu o godzinie 7:32 wszyscy obecni mieszkańcy pałacu stanęli w lepszych lub gorszych humorach przed obliczem Autorki. Ta zaś podzieliła się z wszystkimi swoją koncepcją, którą wspólnie zmodyfikowano ażeby wszyscy byli zadowoleni i rozdzieliwszy zadania pomiędzy jednostki i kilku osobowe grupki, zabrano się do roboty.

***

Po rozejściu się większości odetchnęłam z ulgą i spojrzawszy na pozostałych ze mną Chesa- wyjątkowo nie w zbroi, a w wygodnych dżinsach i czarnej koszuli i Cienia- ubranego w całości na czarno, uśmiechnęłam się lekko.
– To co, trzeba się brać do roboty? – spytałam retorycznym tonem kierując się w stronę wyjścia.
Chase odpowiedział cichym mruknięciem z którego nie wiele zrozumiałam, a Cień uśmiechnął się podobnie jak ja przed chwilą i pomachawszy nam dłonią ruszył w przeciwnym kierunku.
– Twój zapał, drogi 'Książe Ciemności' zwala mnie z nóg... – sarknęłam zachowując kamienną twarz.
– Jak miałbym się cieszyć z powierzonego zadania... nie lubię siedzieć w kuchni... – odparł spokojnie czarnowłosy zrównując swój krok do mojego.
– Powiedz mi w prost, że jesteś poirytowany, bo spędzisz za dużo czasu w tym samym pomieszczeniu co Sebastian – uśmiechnęłam się wrednie, spoglądając na jego profil, jedna brew mu zadrgała. Znaczy, że mam rację... Jest zazdrosny o swoją małą, słodką siostrzyczkę. Jakież to urocze.
– Przecież wiesz, że słyszę co myślisz... Zresztą wiesz jak to działa. Ja mam słabość do siostry, ty do pewnego pisarza i jest dobrze – odgryzł się, uśmiechając się łobuzersko.
Zarumieniłam się prawie niezauważalnie i dałam mu sójkę w bok.
– Ciesz się idioto, że nikogo tu nie ma – warknęłam na niego – nie wszyscy muszą wiedzieć, że jestem zakochana, a przynajmniej dopóki sama tego nie powiem...
– Czyli zgadłem? – zapytał bezczelnie uśmiechnięty, a ja zarumieniłam się mocniej.
Nie wierzę, dałam się podejść jak dziecko... Mentalny facepalm to za mało dla mojej głupoty, wygadać się przed Chasem...
– Mhm, chyba można tak powiedzieć... Nie mogę uwierzyć, że mnie tak podszedłeś głupi jaszczurze – odparłam spokojnie odgarniając w twarzy niesforne kosmyki – Ale jak się dowiem, że komuś 'wyćwierkałeś' to marny twój los – dodałam po chwili lodowatym głosem.
– Jaka niemiła... – westchnął złotooki – No już dobra, dobra. Będę siedział cicho – dodał po chwili widząc mój morderczy wzrok.

Resztę drogi przemierzyliśmy w ciszy, no może nie w idealnej – Chase od czasu do czasu lekko chichotał pod nosem, niby taki poważny, a czasem zachowuje się jak dziecko.
Po wejściu do kuchni zostaliśmy przywitani przez Sebastiana- ubranego w swój zwyczajowy strój lokaja, Grell'a- w ogniście czerwonym stroju, wyjątkowo bez płaszcza, Will'a- w tym co zawsze i Grabarza- z włosami odgarniętymi do tyłu i wygodnym czarno-szarym stroju – których przydział obejmował menu na najbliższe dni... Mi i Chasowi dostały się słodkie wypieki – pierniczki, makowiec, sernik, ćwibak, chałka itp.
– Mamy mnóstwo roboty – zakomenderował Sebastian, podając każdemu z obecnych fartuch i co po niektórym gumki do włosów – Powodzenia! – dodał po chwili z uśmiechem. Odpowiedział mu wspólny pomruk aprobaty i każdy zajął się swoją działką.

***

Wchodziłam właśnie razem z Raven- ubraną w ciepłe czarne spodnie i czerwono-zieloną pasiastą tunikę i Ciel'em- ubranym w zielono-czerwony odświętny strój z laską z trupią czaszką w dłoniach i cylindrem z czarną kokardą- na strych w poszukiwaniu ozdób świątecznych.
Autorka przydzieliła nas do ozdabiania pałacu- chyba najcięższa robota ze wszystkich – przecież ten pałac jest olbrzymi! Nigdy się nie wyrobimy na czas!
– Chey-chan, mogłabyś się łaskawie tak nie drzeć – wtargnął mi w myśl 'młody' Phantomhive – I nie panikuj, poradzimy sobie jakoś. Nie jesteśmy 'zwyczajni' – dodał z tym swoim demonicznym błyskiem w oczach i lekko się uśmiechnął.
– Kurdupel ma rację – stwierdziła moja droga przyjaciółka za co została spiorunowana wzrokiem – Ale jest jeden problem... Wiesz może skąd weźmiemy choinkę? – dodała po chwili drapiąc się lekko za uchem.
Westchnęłam z irytacją, Ciel podobnie. Co ona? Spała na tym zebraniu, czy jak?
– Ronald- jako, że został przydzielony do zajęcia się ogrodem (w końcu nie od parady ma za Kosę Śmierci kosiarkę)- postanowiono, że on ją wybierze i przyniesie – odpowiedziałam, grzebiąc w kieszeniach sukienki w poszukiwania kluczy- staliśmy już bowiem przy wejściu na strych.
– To tak sprawa wygląda... – zadumała się Raven drapiąc się tym razem po nosie – Pomóc ci szukać tych kluczy? – dodała po chwili opierając jedną rękę na biodrze, a drugą podrzucając pęk wyżej wspomnianych. Chyba stracę swoją anielską cierpliwość za moment- głupi kocur.
– Bardzo śmieszne – wymamrotałam pod nosem i złapawszy klucze rzucone w moim kierunku, zaczęłam szukać tego właściwego – Na przyszłość nie grzeb mi po kieszeniach – dodałam wkładając kluczyk do zamka.
Coś zachrobotało i drzwi stanęły otworem, zdążyliśmy się odsunąć, więc żadna stopa nie ucierpiała.

Strych był ogromny, pogrążony w ciemnościach i potwornie zakurzony. Dawno tu nie wchodziłam, nie było specjalnie okazji... ostatni raz chyba dwa lata temu. W zeszłym roku pojechaliśmy na święta do naszej starej świątyni... Jeździmy tam co sto lat, ale nie będę tutaj o tym opowiadać.
Zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się za poszukiwania. Nie było łatwo, każdy ruch powodował wzbijanie się w powietrze tumanów kurzu, a jak Raven-uczulona jest na niego biedaczka- kichnęła to powstało istne kurzowe tornado. Ciel jako pierwszy zawołał, że znalazł pudło z ozdobami... niestety sam go wynieść nie mógł, było większe od niego. Na szczęście ruszyłyśmy z odsieczą i pudło zostało wspólnie wyniesione na zewnątrz. Po tym pierwszym sukcesie wszystko szło jak z płatka i po pół godziny staliśmy we trójkę w sali tronowej w otoczeniu trzydziestu kilku pudeł z ozdobami. Trzeba było jeszcze tylko przynieść młotki, gwoździe oraz drabiny – i mogliśmy brać się do właściwej części naszego zadania.

***

W całym pałacu praca wrzała. W kuchni- Sebastian z pomocą trzech Shinigamich szykował składniki do 29 dań zaplanowanych na najbliższe trzy dni, pilnując jednocześnie by nikt się nie pokaleczył, by Grell nie próbował patroszyć karpia przy pomocy piły łańcuchowej oraz by Will i Grabarz przypadkiem nie próbowali używać do siekania warzyw na sałatkę kosy, ani sekatora. Autorka zaś – z Chasem u boku bawiła się przednio, mieszając, dodając i odmierzając składniki, wycinając ciasteczka i ozdabiając wyciągnięte już z piekarnika słodkie przysmaki.
Na korytarzach i w co poniektórych salach, było słychać głośne śmiechy Cheysy i Raven, zawieszających wszędzie złote i srebrne świąteczne łańcuchy i inne równie piękne ozdoby. Ciel zaś rozstawiał i ubierał choinki – Ronald nieco przesadził i było ich chyba z 30. Największa jednak- miała być ubierana przez wszystkich, więc stała bezpiecznie w sali balowej- przerobionej na potrzeby świąteczne, z długim stołem, wygodnymi kanapami i fotelami.
Ja zaś, jako, że dostałem specjalne wytyczne od mojej drogiej twórczyni. Mam, można by rzec, „misję specjalną”. A na czym ona polega – dowiecie się sami, ale bynajmniej nie teraz.


C.D.N

No i tego było by-póki co- na tyle. Mam nadzieję, że się podobało- że trafiłam w świąteczny nastrój i w ogóle. A i tak, żeby nie było, że znowu zapomniałam - dedykuję special powyższy mojej drogiej Ari-neesan, najdroższemu Artyście Pisarzowi -wraz z podziękowaniami za dopisany przez niego fragment- i Will-chan- chciałaś Chesa, to masz ^^.
I to by było na tyle. Życzenia złożę wam pod drugą połową - która powinna pojawić się albo 24 albo 25 grudnia- może być drobne opóźnienie z wiadomych powodów.
No, to do napisania!

6 komentarzy:

  1. Jako stała czytelniczka informuję, że przeczytałam jednak dłuższy koment będzie jutro. Mama mnie gania z zastawą świąteczną .-.
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chase i kuchnia to niemal synonimy xd Ja już o to kiedyś zadbałam ^^. Chociaż zapał taki jak zwykle >> Ah, wyobrażam sobie jak Autorka i Chase (zwykłe ciuchy i spięte włosy, no miękną mi kolana xd) babrają się w mące,lukrze i małych cukiereczkach *__*
    Chey-chan ma moc, oj ma. Żeby się zmusić do wstania wcześniej? Szacun. Tyle roboty,tyle roboty! No ale święta, to wszyscy latają z fartuchami, babcie gonią z łychą i farszem: Próbuj córuś, czy nie za słone! Ah...No aż chce się żyć!
    Co do fragmentu Artysty- wypowiem się na gg.
    Dziękuję bardzo za dedykację kochana Chey-neechan :D!
    Will chciała Chase'a? Polać jej! (wybacz, jak o nim wspominasz w opowiadaniu to mnie biorą sentymenty i wspomnienia ;___;)
    No a tak to czekam na ciąg dalszy!
    Arisu~

    OdpowiedzUsuń
  3. Uf...w końcu dstałam się do laptopa!! Allleluja!!!
    Okej... moja pierwsza reakcja? "To Chase umie gotować?!" Taa.... ale zignoruj... to tylko takie małe ukłucie zazdrości... mnie nawet do kuchni nie wpuszczają xD
    A Ciel to mnie rozczulił :3 Zawsze mnie rozczulał xD
    O.o Cheysy... szacun! Ja bym tak szybko nie wstała O.o potrafie spać do południa xD
    Ten fragment z Pisarzem był słodki :3 Dobrze , że się między wami układa :3
    Pozdrawiam :3

    Ps. Uzależniłam się od tej emotki :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuurcze mimo, że jestem czytelnikiem nie czytelniczką to główne opowiadanie czytam z wypiekami na twarzy. (Taa napisałem komentarz pod najnowszą notką mimo, że jej nie dotyczy :P oj tam, oj tam) Czekam na kontynuację i biorę się za "Czy ciekawość może być zgubna" i powiem tyle chciałbym mieć taką wenę jak ty i takie zdolności do wplecenia wątku romantycznego, humorystycznego i zarazem tworzyć świetny klimat anime. Trzymaj tak dalej, a podbijesz serca większego grona czytelników i czytelniczek. (Bo kto powiedział, że nie ma romantyków tylko są sami twardziele :P)

    OdpowiedzUsuń
  5. Idę się pociąć, należy mi się ;-;
    Od odwieszenia tu nie zaglądałam. Nie wiem nawet o co chodzi ;-;
    Przepraszam cię, już idę na mój stos, gdzie mnie spalą.
    Postaram się wszystko nadrobić i skomentować, pod twoją najbliższą notką.
    Jeśli tego nie zrobię, zostałam sfagocytowana przez słonie z serem zamiast głowy i nie pojawię się więcej w tej zapyziałej dziurze, zwanej potocznie internetem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga ~Kate~.
      Tylko mi tu bez takich *przytula mocno* Witaj z powrotem w moich blogowych progach, miło mi Cię widzieć ^^
      Nie musisz mnie przepraszać, nie ma za co - pewnie miałaś swoje problemy na głowie ^^ (wiem coś o tym ^^" właśnie dlatego wciąż nie ma drugiej połowy speciala... Nie bijcie! Mam zastój pod koniec!)
      Chętnie poczekam na Twoje nadrabianie- lubię czytać komentarze, szczególnie, że jesteś jedną z pierwszych czytelniczek ^^
      Miłego czytania ^^

      Usuń