-So tell me who I am I supposed to be?
What I gotta do to get you close to me? If I run away tonight will you fallow me?
Come on, come on, come on (oh yeah)
I see you standing there all alone (all alone)
Knowing you've been wanting me to say hello
Cause when the lights go flashing everybody tonight
It's on it's on it's onnn...
(Hey) Say anything you want
I turn the music up
'Cause baby we ain't going no-oh-oh-where
I'll leave it all behind
To be with you tonight
And everybody screaming oh oh oh oh yeah
Oh yeah oh yeahh
Screaming oh yeah
Oh yeah oh yeah
Screaming oh yeah
Oh yeah oh yeah
Screaming oh yeah yeah
I turn the music up
'Cause baby we ain't going no-oh-oh-where
I'll leave it all behind
To be with you tonight
And everybody screaming oh oh oh oh yeah
Oh yeah oh yeahh
Screaming oh yeah
Oh yeah oh yeah
Screaming oh yeah
Oh yeah oh yeah
Screaming oh yeah yeah
And now it's time I gotta make a move
We could be together if you only knew (only knew)
Cause life's to short, we got nothing to lose
Come on come on come on
(Oh yeah)
I can't seem to get you ...
We could be together if you only knew (only knew)
Cause life's to short, we got nothing to lose
Come on come on come on
(Oh yeah)
I can't seem to get you ...
W połowie linijki usłyszałam pukanie do drzwi.
- Wejść!
- Co tak oficjalnie?! O słuchasz BTR!
Przyjaciółka podbiegła do mnie i wtórowała chłopakom
-Oh yeah
Oh yeah Ohhh yeahhh...
-Coś chciałaś?
- Ano, Chase chce z nami gadać...
- Ciekawe kto nas wsypał z tym żyrandolem, pewnie Grell.
- Nie o to, chodzi mu o ferie.
- Aa, o to.
- Nie wiem tylko po co chce o tym rozmawiać.
- Może dlatego, że jest końcówka kwietnia, a my dalej olewamy szkołę- stwierdziłam bawiąc się kosmykiem włosów.
- Dalej tego nie rozumię. To idziemy do niego, czy nie?
- Pewnie, że idziemy.
Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi.
- To teraz kto pierwszy w sali tronowej!- krzyknęłam i pobiegłam korytarzem.
- Co to ma być!- w końcu i ona wybiegła.
Biegłam korytarzem, wymijałam mieszkańców, na szczęście nikogo nie zabiłam -.-, ale cóż życie płata różne figle, stanęłam przed drzwiami, no właściwie przed wrotami.
Wejszłam do środka, a tam (ku mojemu zdziwieniu) Raven rozmawiała z moim bratem!
-Jak, ty, to, tam... Ech, nieważne - podeszłam do Chesa i usiadłam po jego prawicy.
// Trochę później//
-Czyli wszystko ustalone, tak? - powiedziałam wstając.
-Tak, od jutra wracacie do szkoły.
-Super - rzuciła Raven z miną zbitego psa.
-Nie marudź, w końcu niedługo wakacje - powiedziałam klepiąc ją po ramieniu.
Przyjaciółka ma, mruknęła coś pod nosem. Zabrzmiało to jakby pomiędzy "na pewno", a "odczep się".
Ech, cała Raven. Wracam do siebie, może pooglądam "Death Note", albo zadzwonię do Autorki, bo najwyraźniej Czytelnicy się nudzą. W końcu zdecydowałam się na to drugie...
Rozmowa wyglądała mniej-więcej tak:
-Moshi, moshi?
-Siemka, tu Cheysy. Jak ci idzie pisanie rozdziału?
-Miło cię słyszeć. A rozdział, beznadziejnie.
-Znowu brak weny?
-Nie, makaronu. No, a niby czego?
-Coś ty taka zdenerwowana?
-Bo tak mi się podoba! Do usłyszenia.
No i to tyle sobie pogadałyśmy, ależ niemiła Autorka. Oszaleję z nudów, a nie jednak nie. Ja już dawno oszalałam, a przynajmniej tak mi się wydaje.
-Nuda, nuda, nuda, nuda. Ja chcę iść do szkoły!!!
-Przestań głosić swoje herezje! Szkoła to Zuo!- usłyszałam z pokoju Raven.
Ta to pewnie trenuje władanie kataną, czy tam innym niebezpiecznym/ostrym/jakimś tam narzędziem.
To jest myśl, zwinę braciszka. Niech ze mną potrenuje. Natchniona tym pomysłem, wybiegłam z pokoju *znowu* zmierzając do sali tronowej *znowu*, żeby porozmawiać z bratem *znowu*. Dużo się tych "znowu" zebrało, komiczne.
-No weź, proszę potrenujmy.
-Niech ci będzie.
Rozmowa była krótka :3
//W sali pojedynków// <-- Tak mamy taką.
Oboje przebraliśmy się w czarne chi i zawiązaliśmy oczy. Mieliśmy niemałą publikę, a mianowicie to przyszli wszyscy. W końcu nie codziennie zdarza się taki pojedynek. Ja i On. Brat i Siostra. Mistrzowie walki przeciw sobie.
-To zaczynamy- powiedziałam do siebie i usiadłam nasłuchując.
-Czyli ja rozpoczynam- stwierdził Chase.
Usłyszałam, że podskoczył. Szybko wstałam i uniknęłam ciosu. Teraz moja kolej, także podskoczyłam, zrobiłam salto i wymierzyłam cios. Trafiłam w powietrze, i wylądowałam opierając się na rękach. Wstałam i stanęłam w pozycji obronnej. Nastąpił kolejny cios, zablokowałam go i podcięłam nogi przeciwnikowi.
-No to mamy 1:0 dla mnie- powiedziałam ściągając opaskę.
On też ją zdjął, wzięliśmy *wreszcie* jakąś normalną broń, a mianowicie po katanie.
Na widowni było słychać szepty:
*czy oni powariowali*
*jeszcze się pozabijają*
*dajesz Cheysy rozwalisz go*
*ciekawe kto wygra*
Wyciągnęliśmy broń przed siebie. Ruszyliśmy do ataku. Krótkie ciosy następowały jeden po drugim.
To cud, że się nie poharataliśmy, no cóż lata pracy. Zamachnęłam się i zadrasnęłam ramię Chesa. Uśmiechnęłam się w duchu, już teraz jestem pewna zwycięstwa.
-Nie rozpraszaj się- upomniał mnie brat, zahaczając kataną o moją lewą dłoń. Z ranki powoli zaczynała sączyć się krew, zignorowałam to. Zaatakowałam ze zdwojoną siłą. Odparowywał moje ciosy z coraz większym wysiłkiem. Mimo iż jest odemnie starszy o te dwa i coś roku, mam nad nim przewagę. Czas na najważniejszy cios, przeskoczyłam nad przeciwnikiem i stając za nim przyłożyłam mu broń do gardła.
-I co teraz, braciszku?-spytałam niby przypadkowo, zadrapując jego szyję.
-Rewanż po 5 minutowej przerwie.- odpowiedział spokojnie.
-Zgoda- stwierdziłam puszczając go.
Podeszłam do Raven i Sebastiana.
-Jak mi poszło- zapytałam siląc się na delikatny uśmiech.
-Świetnie- stwierdzili jednakowo.
-Dzięki, a Sebastian masz jakiś bandaż?- spytałam pokazując zranioną dłoń.
-Oczywiście- czarnowłosy wyciągnął z kieszeni gazę, bandaż i wodę utlenioną. Ciekawe gdzie on to trzyma?
Po założeniu opatrunku, życzył mi powodzenia. Wróciłam na swoją pozycję.
-Walka wręcz- powiedzieliśmy jednocześnie.
Ruszyliśmy do ataku, ja go kopnęłam, a on podciął mi nogi. Szybko się podniosłam i wykonałam salto i obu nóg przywaliłam mu prosto w plecy. Normalnie skała, tylko bomba atomowa go ruszy.
Pomyślałam, że czas najwyższy użyć mej ulubionej techniki. Denerwowania i irytowania przeciwnika, rzucając "ciekawe" komentarze. Ach, moja specjalność.
-Wiesz Chase?- zapytałam siadając po turecku.
-Co?
-Jak nie pijesz przed walką Lao Mang Long, to można cię łatwo zdenerwować.- odpowiedziałam poprawiając grzywkę.
-Raczej wątpię.
-Ech, z denerwowania ciebie nie ma korzyści- spochmurniałam.
-Amerykę odkryłaś.
-Zrobiłam to już dawno temu.
-Nie wymądrzaj się.
-I kto to mówi.
Chase już nieco zdenerwowany, podskoczył i wymierzył niezłego kopa. A ja jako, że słaba nie jestem, złapałam go za nogę, zamachnęłam się i rzuciłam go tak, że wylądował na ścianie naprzeciwko.
-Dobra jest- stwierdził Ciel wychylając się zza gazety- śmiem podejrzewać, że jest lepsza od ciebie Chase.
-Wiem o tym od dawna- odrzucił wyżej wymieniony.
-Jak wiesz, to po co ze mną walczysz?- spytałam podchodząc do niego- Uprzedzam to pytanie retoryczne.
-Nie gadaj walcz!- zawołał wymierzając cios.
-Co lolo, kum, kum, ble! Jesteś baran, jesteś baran, beee!- zaczęłam się z nim droczyć, jednocześnie odparowywując atak
-Co, że, co?- spytał już totalnie zdezorientowany Książę.
-Poszczekam sobie: Hau, hau, hau!
-Ja ci dam szczekać!
-No to porobię za kota: Miau!
-Poddaję się!
-Wygrałam!
Rozległy się brawa. Zaraz potem przyjaciółka podbiegła do mnie, pokrzykując:
-Załatwiłaś go swoją niebywałą elokwencją i dobrą pamięcią do irytujących cytatów!
-Przecież wiem, ale swoją drogą to dzięki, że podrzuciłaś mi ten tekst z baranem i szczekaniem.
-Nie ma za co, to co teraz?
-Przebiorę się i idziemy pojeździć- odpowiedziałam z mega uśmiechem na twarzy.
-W co, gdzie i na czym?- zapytała ostrożnie.
-W sukienkę, do Tokyo, helikopterem- odrzekłam chłodno.
-Serio?
-Pewnie, że nie. Zakładam czerwono-czarny komplet ciuchów, wsiadamy do limuzyny i jedziemy na zakupy!
-Dlaczego, mi to robisz?
-Czy ja mówiłam coś o ciuchach? Bierzemy Sebastiana i jazda.
-Nie zapytasz się Chesa?
-Chase?
Czarnowłosy mruknął pod nosem, "a jedźcie sobie".
-Czyli wygląda na to, że się zgadza- uśmiechnięte skierowałyśmy się do wyjścia.
Piętnaście minut później, siedziałyśmy już na skórzanych fotelach, pośpiewując radośnie:
-The city is ours (2x)
Rolling past graffiti walls
Billboards lighting up the block
Everyone one of us on a mission (Oh yea)
Got a whole crew by my side
Cars beep, beep when they pass us by
We ready to get down to business (mm, mm)
We pull up, open the door
All the girls, scream there they are
It's packed from wall to wall
And, everybody is calling
Here they come, it's almost time
Feel the rush, now hit the lights
We gonna get it all started
Because the night is young
The line is out the door
Today was crazy but
Tonight the city's ours
Live it up
Until the morning comes
Today was crazy but tonight
The city is ours (2x)...
Piosenki "Oh Yeah" i "The City is Ours" należą do repertuaru Big Time Rush, który Autorka bardzo czytelnikom poleca :D
-No to mamy 1:0 dla mnie- powiedziałam ściągając opaskę.
On też ją zdjął, wzięliśmy *wreszcie* jakąś normalną broń, a mianowicie po katanie.
Na widowni było słychać szepty:
*czy oni powariowali*
*jeszcze się pozabijają*
*dajesz Cheysy rozwalisz go*
*ciekawe kto wygra*
Wyciągnęliśmy broń przed siebie. Ruszyliśmy do ataku. Krótkie ciosy następowały jeden po drugim.
To cud, że się nie poharataliśmy, no cóż lata pracy. Zamachnęłam się i zadrasnęłam ramię Chesa. Uśmiechnęłam się w duchu, już teraz jestem pewna zwycięstwa.
-Nie rozpraszaj się- upomniał mnie brat, zahaczając kataną o moją lewą dłoń. Z ranki powoli zaczynała sączyć się krew, zignorowałam to. Zaatakowałam ze zdwojoną siłą. Odparowywał moje ciosy z coraz większym wysiłkiem. Mimo iż jest odemnie starszy o te dwa i coś roku, mam nad nim przewagę. Czas na najważniejszy cios, przeskoczyłam nad przeciwnikiem i stając za nim przyłożyłam mu broń do gardła.
-I co teraz, braciszku?-spytałam niby przypadkowo, zadrapując jego szyję.
-Rewanż po 5 minutowej przerwie.- odpowiedział spokojnie.
-Zgoda- stwierdziłam puszczając go.
Podeszłam do Raven i Sebastiana.
-Jak mi poszło- zapytałam siląc się na delikatny uśmiech.
-Świetnie- stwierdzili jednakowo.
-Dzięki, a Sebastian masz jakiś bandaż?- spytałam pokazując zranioną dłoń.
-Oczywiście- czarnowłosy wyciągnął z kieszeni gazę, bandaż i wodę utlenioną. Ciekawe gdzie on to trzyma?
Po założeniu opatrunku, życzył mi powodzenia. Wróciłam na swoją pozycję.
-Walka wręcz- powiedzieliśmy jednocześnie.
Ruszyliśmy do ataku, ja go kopnęłam, a on podciął mi nogi. Szybko się podniosłam i wykonałam salto i obu nóg przywaliłam mu prosto w plecy. Normalnie skała, tylko bomba atomowa go ruszy.
Pomyślałam, że czas najwyższy użyć mej ulubionej techniki. Denerwowania i irytowania przeciwnika, rzucając "ciekawe" komentarze. Ach, moja specjalność.
-Wiesz Chase?- zapytałam siadając po turecku.
-Co?
-Jak nie pijesz przed walką Lao Mang Long, to można cię łatwo zdenerwować.- odpowiedziałam poprawiając grzywkę.
-Raczej wątpię.
-Ech, z denerwowania ciebie nie ma korzyści- spochmurniałam.
-Amerykę odkryłaś.
-Zrobiłam to już dawno temu.
-Nie wymądrzaj się.
-I kto to mówi.
Chase już nieco zdenerwowany, podskoczył i wymierzył niezłego kopa. A ja jako, że słaba nie jestem, złapałam go za nogę, zamachnęłam się i rzuciłam go tak, że wylądował na ścianie naprzeciwko.
-Dobra jest- stwierdził Ciel wychylając się zza gazety- śmiem podejrzewać, że jest lepsza od ciebie Chase.
-Wiem o tym od dawna- odrzucił wyżej wymieniony.
-Jak wiesz, to po co ze mną walczysz?- spytałam podchodząc do niego- Uprzedzam to pytanie retoryczne.
-Nie gadaj walcz!- zawołał wymierzając cios.
-Co lolo, kum, kum, ble! Jesteś baran, jesteś baran, beee!- zaczęłam się z nim droczyć, jednocześnie odparowywując atak
-Co, że, co?- spytał już totalnie zdezorientowany Książę.
-Poszczekam sobie: Hau, hau, hau!
-Ja ci dam szczekać!
-No to porobię za kota: Miau!
-Poddaję się!
-Wygrałam!
Rozległy się brawa. Zaraz potem przyjaciółka podbiegła do mnie, pokrzykując:
-Załatwiłaś go swoją niebywałą elokwencją i dobrą pamięcią do irytujących cytatów!
-Przecież wiem, ale swoją drogą to dzięki, że podrzuciłaś mi ten tekst z baranem i szczekaniem.
-Nie ma za co, to co teraz?
-Przebiorę się i idziemy pojeździć- odpowiedziałam z mega uśmiechem na twarzy.
-W co, gdzie i na czym?- zapytała ostrożnie.
-W sukienkę, do Tokyo, helikopterem- odrzekłam chłodno.
-Serio?
-Pewnie, że nie. Zakładam czerwono-czarny komplet ciuchów, wsiadamy do limuzyny i jedziemy na zakupy!
-Dlaczego, mi to robisz?
-Czy ja mówiłam coś o ciuchach? Bierzemy Sebastiana i jazda.
-Nie zapytasz się Chesa?
-Chase?
Czarnowłosy mruknął pod nosem, "a jedźcie sobie".
-Czyli wygląda na to, że się zgadza- uśmiechnięte skierowałyśmy się do wyjścia.
Piętnaście minut później, siedziałyśmy już na skórzanych fotelach, pośpiewując radośnie:
-The city is ours (2x)
Rolling past graffiti walls
Billboards lighting up the block
Everyone one of us on a mission (Oh yea)
Got a whole crew by my side
Cars beep, beep when they pass us by
We ready to get down to business (mm, mm)
We pull up, open the door
All the girls, scream there they are
It's packed from wall to wall
And, everybody is calling
Here they come, it's almost time
Feel the rush, now hit the lights
We gonna get it all started
Because the night is young
The line is out the door
Today was crazy but
Tonight the city's ours
Live it up
Until the morning comes
Today was crazy but tonight
The city is ours (2x)...
Piosenki "Oh Yeah" i "The City is Ours" należą do repertuaru Big Time Rush, który Autorka bardzo czytelnikom poleca :D