W dzień zakończenia roku w pałacu panowało niezłe zamieszanie. A wszystko przez to, że Sebastian tego dnia nie mógł dobudzić mojego brata. No właściwie to była tylko i wyłącznie wina Chesa, w końcu po jaką cholerę wybrał się poprzedniego dnia wieczorem na spotkanie biznesowe <czyt. na imprezę>.
Niemożność dobudzenia Chesa tylko zapoczątkowała reakcję łańcuchową, czyli po kolei:
-ja zaspałam - mnie budzi Sebastian
-Raven zaspała - Raven budzę ja
-Grell zaspał - jego budzi Raven
- wszystko trzeba było robić w biegu
- a na koniec spóźniliśmy się na uroczystość <przyszłyśmy po niej>
Najbardziej pamiętną sceną tego dnia było moje ubieranie stroju galowego, dam wam retrospekcję...
Przed chwilą wybiegłam z pokoju. Na sobie mam jedynie bieliznę i białą galową bluzkę. W biegu zakładam spódnicę i buty, oczywiście robię wszystko, żeby nie zaliczyć spotkania z ziemią. Akurat zabrałam się za wiązanie szkolnego krawatu, kiedy dogonił mnie Sebastian ze szczotką i białą wstążką. Gdy dobiegliśmy do garażu, czarnowłosy kończył zaplatać moje włosy w dłuugi warkocz, jeszcze tylko zawiązał na końcu kokardę i byłam gotowa.
Ciekawie to wyglądało, Ciel się nie powstrzymał i nagrał nas kamerą. Mam nadzieję, że nie wstawi tego do neta, byłabym skończona... Nie, w sumie nie. Autorka na pewno by go przed tym powstrzymała, przynajmniej tak mi się wydaje.
Zapewne ciekawi was moje świadectwo, ta wiem, wiem, pokazuję je miesiąc po czasie, ale to nie moja wina, że pojechałam z Raven, Sebastianem i Chasem na miesiąc do Japonii i po prostu się nie dało.
Nieważne i tak pokażę <ten czerwony pisak to korekta mojego brata, ostrzegam na zaś>
Miałam średnią 5.0, czego nie można powiedzieć o Autorce, same tróje i czwóry, nawet dwie dwóje się znalazły <zamilcz dop.Autorki>.
W Japonii było fajnie, mieszkaliśmy w naszym domku letniskowym i codziennie wychodziliśmy na plażę. Mimo tego, że słonko przygrzewało, nic, a nic się nie opaliłam. Dalej jestem blada jak ściana. Raven też.
Tyle, że ona z innego powodu <słońce, parzy, khyyy>, chowała się cały czas pod wielkim parasolem, a w morzu kąpała się w nocy. Zwykle po powrocie z plaży, moja przyjaciółka szła do swojego pokoju i męczyła konsolę, dopóki nie padła ze zmęczenia, ja i Sebastian szykowaliśmy coś do jedzenia i zimne napoje, a Chase, cóż kładł się do spania i wstawał o północy, żeby pooglądać jakieś horrory. Jak padało, to Raven spała do wieczora, albo grała na konsoli, a ja i Chase trenowaliśmy kung-fu i kendo <Seba kibicował>
Ale co fajne szybko się kończy, no i trzeba było w końcu wracać.
Do pałacu wróciliśmy dokładnie 28 lipca o 22:34. Oczywiście Chase i Raven z marszu poszli do siebie i spać, a ja razem z Sebastianem poszliśmy się najpierw rozpakować, znaczy się ja zasnęłam w samochodzie jak wracaliśmy z lotniska, a Seba zabrał mnie i moje walizki do pałacu. Ja spałam, a on mnie rozpakował, un ^^.
Następnego dnia 29 lipca były moje 1515 urodziny, dużo mam lat co nie? Szczerze to zapomniałam o tym fakcie i zdziwiona byłam jak mnie Grell razem z Cielem porwali z domu na długie godziny, ażeby umożliwić udekorowanie pałacu. Jak wróciliśmy koło piętnastej, zawiązali mi oczy czarną opaską, a ktoś inny wziął mnie na ręce. Chodziliśmy po pałacu, raz po schodach, później przez chwilę byliśmy na zewnątrz, takie prowadzenie mnie dla zmylenia prawdziwego celu. Jednego byłam pewna, że to Sebastian mnie niesie, co serdecznie polecam, bo jest to niezwykle przyjemne. Zatrzymaliśmy się na świeżym powietrzu, z wiaterkiem unosiła się woń czarnych róż. Ktoś rozwiązał mi oczy i ujrzałam nieznaną mi część ogrodu. Stałam na przeciwko sporej różanej altany wewnątrz której stała większość naszej ekipy. Sebastian podał mi ramię, przyjęłam je i ruszyliśmy w ich kierunku. Gdy weszliśmy do środka, Raven i Chase, bo to oni stali z przodu, rozeszli się i ukazali stojący za nimi tort urodzinowy.
Tort był niezwykły, w kształcie sporego prostokąta, oblany czarnym lukrem. Oprócz zwyczajowego "Sto lat Chey-chan"* i świeczek w kształcie cyfer, ozdobiony był białymi, czerwonymi i czarnymi różami z lukru. Oprócz tej ozdoby, każdy dodał coś od siebie, były to drobniutkie ozdóbki z lukru symbolizujące poszczególne osoby.
-mały fioletowy pentagram - Ciel
-krucze piórko - Sebastian
-tycia piła łańcuchowa, sekator, kosiarka i kosa - nasi kochani shinigami, ten emerytowany także
-literkę V, która symbolizuje zwycięstwo - Raven
-i na koniec słowo "Young", które symbolizuje naszą młodość i więzy krwi- Chase
Byłam niesamowicie zdziwiona, zrozumiałam o co chodzi dopiero kiedy Chase podstawił mi kalendarz pod nos i pokazał który dzisiaj jest. Wszyscy składali mi życzenia.
Od shinigami dostałam jeden prezent. Był to kufer pełen ubrań, dodatków i kosmetyków. Wyściskałam ich za to i poszłam do stolika na, którym czekał mnie stos prezentów.
Przyjechały od moich znajomych z innych Anime.
Nie będę mówić co od kogo, bo zaśniecie. Uogólnię to dostałam masę ciuchów, biżuterii, smakołyków, pięknie zdobionej broni (np. katanę z różanymi zdobieniami, domyślam się skąd przyjechała), książek, filmów, zwojów z przydatnymi technikami, i innego rodzaju rzeczy z których niesamowicie się cieszyłam.
Od przyjaciółki dostałam pięknie zdobiony łuk i 24 strzały, od brata 5 cm wzrostu i to, że wyglądam na 15 lat, od Sebastiana całusa w policzek i obietnicę, że ma dla mnie z Cielem niespodziankę.
No właśnie niespodzianka, Ciel razem z Sebastianem zaprowadzili mnie do garażu. Jedyne co mnie zdziwiło w jego wyglądzie to to, że był tam dość spory parawan. Mały demon kazał mi zasłonić oczy i rozsunął materiał.
Powoli rozchyliłam powieki i ujrzałam pięknego, czarnego, sportowego cabrioleta. Miał białą skórzaną tapicerkę, a po całości samochodu ciągnął się biało-czerwony różany wzór.
Nie powstrzymałam się wtedy i zgarnęłam zaskoczonego Ciela i uśmiechniętego czarnowłosego, do siebie i mocno przytuliłam. Młodemu dałam jeszcze całusa w policzek i poszliśmy na górę na właściwą część przyjęcia...
Przyjęcie ciągnęło się do rana i bawiliśmy się wspaniale, nie żebym cokolwiek pamiętała. Padłyśmy z Raven po trzecim szampanie, znaczy trzeciej skrzynce szampana...
To chyba wszystko co chciałam wam opowiedzieć, do zobaczenia <macha ręką>